Droga do doktoratu – wprowadzenie
Dróg prowadzących do i od doktoratu jest wiele, nie wszystkie są tak oczywiste, jak te przypominające biografię intelektualisty zanurzonego w świecie akademickim, jego etosie i wartościach. Dzieje się tak między innymi z powodu egalitaryzacji studiów doktoranckich, na którą wpływa przede wszystkim upowszechnienie studiów wyższych (I i II stopnia) oraz zmiana profilu samych studiów.
Zgodnie z Deklaracją Bolońską studia doktoranckie mają stać się dostępne dla coraz większej liczby osób, które do ich podjęcia motywowane są dodatkowo przez wyjątkowo niską ocenę zawodowego tytułu magistra.
Uniwersytet, walcząc o dotychczas dominujące miejsce na arenie kultury i różnych systemów wartości, nie zauważa niekiedy, że swoją rolę i znaczenie umniejsza poprzez dopuszczanie do pewnych miejsc i stanowisk osób przypadkowych czy niekompetentnych. Działa z rozmachem, próbując wbić się w rynkowy dyskurs. Pozwala sobie na nadmierną tolerancję, którą głosi w imię dobra studenta (a może już klienta?), a także wypłacalności finansowej i optymalizacji działania naukowego. Wdaje się w romanse z biznesem, kształcąc na jego potrzeby bezideowe kadry zarządzające, jak – niestety – zwykłych pracowników fizycznych (przecież coraz więcej osób z dyplomami posiada pracę poniżej kwalifikacji).
Czy jest to działanie długofalowe? Czy można je ocenić jako pozytywną perspektywę rozwojową? Czy dzięki temu uniwersytet będzie utrzymywał swoją kulturotwórczą rolę, czy wręcz odwrotnie? Jaki udział będą w tym działaniu mieli doktoranci – przyszli doktorzy – których kształci się nie tylko dla rozwoju nauki, ale w dużej mierze, by zapewnić sobie prestiż i dodatkowe finansowanie? Co oferuje się tym, jak okazuje się, zagubionym młodym ludziom, którzy upatrują w dalszych studiach swoją szansę na sukces? Dlaczego ich potencjał jest tak niewłaściwie szacowany i wykorzystywany?
Droga do doktoratu – odpowiedź
Odpowiedzią może być ocena systemu studiów doktoranckich, które w świetle obowiązującej ustawy mają na celu kształcenie dla osiągnięcia określonych efektów (KRK). Doktorant zostaje zatem uprzedmiotowiony, bowiem staje się efektem, produktem opracowanych zgodnie z ustawą wytycznych programowych. Nie liczą się już jego wiedza, inteligencja, system wartości, ale umiejętność wejścia w tę przedmiotową relację.
Nie ma uczniów, nie tworzą się szkoły naukowe, nie myśli się w kategoriach wspólnotowych. Czy to dobry znak dla uniwersytetu i szerzej – elit społecznych? Na to pytanie niech odpowiedzą ci, którzy swoimi decyzjami mają możliwość zmiany opisanego tu akademickiego status quo.